Dnia 1 wrze¶nia 1939 r. o ¶wicie krakowskie lotnisko Rakowice, bêd±ce pokojow± baz± 2 p.lotn., sta³o siê przedmiotem najciê¿szego ataku Luftwaffe, g³ównie ze wzglêdu na warunki atmosferyczne. Mg³a i ca³kowite zachmurzenie o niskiej podstawie nad pó³nocnymi, zachodnimi i centralnymi terenami Polski uziemi³y wiele jednostek lotniczych napastnika prawie do po³udnia. Jedynie nad po³udniowy czê¶ci± kraju pogoda by³a lepsza i wys³ane przed ¶witem rozpoznanie 4 Floty Powietrznej stwierdzi³o dobr± widoczno¶æ w rejonie Krakowa i zameldowa³o, ¿e lotnisko Rakowice "jest czynne". Oczekuj±cym na starcie bombowcom 4 Floty zmieniono wiêc w ostatniej chwili rozkazy, wyznaczaj±c Kraków jako g³ówny cel porannego nalotu, w którym ostatecznie wziê³o udzia³ ok. 150 samolotów.
Dwa dywizjony He 111P, I./ i III./KG 43 stacjonuj±ce na lotnisku bojowym Langenau (D³ugopole k. Bystrzycy K³odzkiej), pierwsze poderwa³y siê z ziemi oko³o godz. 4.30. W powietrzu do³±czy³a do nich eskorta po¶cigowych Bf 110 z dyw. I./ZG 76. Heinkle rozpoczê³y bombardowanie Krakowa o godz. 5.20, zrzucaj±c na Rakowice 48 ton bomb. Nastêpny falê wielkiej wyprawy stanowi³y bombowce nurkowe Ju 87B z dyw. I.StG 2 "Immelmann", operuj±ce z lotniska Nieder-Ellguth (Ligota Dolna) u podnó¿a Góry ¦w. Anny. Junkersy nie by³y przystosowane do lotów na ¶lepo i podczas przebijania siê formacji (klucz dowodzenia i dwie eskadry) przez chmury, jedna eskadra zgubi³a siê po drodze. Id±ce po poprawnym kursie nurkowce dokona³y precyzyjnego bombardowania indywidualnych obiektów lotniska. Koñcowy fazê ataku o godz. 5.45 przeprowadzi³y Do 17M i 17E dyw. I./ i III./KG 77, z lotniska w Brzegu, dope³niaj±c zniszczenia z lotu kosz±cego , z wysoko¶ci zaledwie ok. 50 m. Kilka Dornierów ponios³o drobne uszkodzenia od od³amków w³asnych bomb, wybuchaj±cych pod nimi.
Tymczasem zagubiona eskadra Ju 87 pominê³a Kraków od pó³nocy, zbli¿aj±c siê do uj¶cia Sanu i po zorientowaniu siê w terenie, zawróci³a na zachód, odnajduj±c wyznaczony cel z 45 min. opó¼nieniem. Meldunki polskie odnotowa³y drugi nalot na Kraków o godz. 6.14. Celowanie ostatnim nurkowcom utrudnia³y po¿ary i dymy wcze¶niejszego bombardowania. Rakowice zosta³y obezw³adnione. Zniszczeniu uleg³y zabudowania i instalacje lotniska oraz oko³o 30 samolotów bêd±cych w remoncie i szkolnictwie, ale sprawnych maszyn bojowych w¶ród nich nie by³o.
Zgodnie z planem mobilizacyjnym, wszystkie polskie jednostki bojowe zosta³y przesuniête z macierzystych baz pokojowych na tajne lotniska operacyjne w ostatnich dniach sierpnia 1939. Krakowski dywizjon my¶liwski III/2, przydzielony do Lotnictwa Armii "Kraków" i utrzymuj±cy 4-samolotow± zasadzkê na lotnisku Aleksandrowice ko³o Bielska-Bia³ej, przeszed³ do Balic, 12 km na zachód od Krakowa, w sk³adzie 16 samolotów P. l1c 121 i 122 Eskadry My¶l. Wydzielona zeñ 123 Eskadra My¶l. na P.7 odesz³a do Brygady Po¶cigowej. Pilotów w Balicach zbudzi³o g³uche dudnienie przelatuj±cej formacji bombowej, która poczytali za "£osie". Dopiero odg³osy wybuchów i dymy po¿arów kierunku pobliskiego Krakowa u¶wiadomi³y im pocz±tek nie wypowiedzianej wojny. Dowódca dywizjonu, kpt. Mieczys³aw Medwecki, natychmiast wyda³ rozkazy nakazuj±ce start patroli, pierwszy z których mia³ sam poprowadziæ, wyznaczaj±c na swoich bocznych ppor. W³adys³awa Gnysia i st. szer. Tadeusza Arabskiego.
Klucz Medweckiego rozpocz±³ start akurat w chwili, gdy nad Balice nadlecia³y ostatnie Ju 87 powracaj±ce na zachód po zbombardowaniu Rakowic, a wiêc miêdzy godz. 6.15 a 6.30. W¶ród tych nurkowców znajdowa³ siê Ju 87B z 2 Esk. I./StG 2 ze znakami T6+GK, pilotowany przez sier¿. Franka Neuberta, który wspomina³:
Po pewnym czasie, lec±c na zachód, zobaczyli¶my lotnisko krakowskie (...), po¿ary i wielki dym. Jeden samolot po drugim rzuca³ siê pik± w dó³. (...) Po wyrzuceniu bomb na wysoko¶ci ok. 700 m podrywali¶my maszyny i lecieli¶my znowu w kierunku zachodnim, w kierunku Rzeszy, nabieraj±c wysoko¶ci. Osi±gnêli¶my pu³ap ok. 1000 m kiedy zobaczy³em na prawo w dole, a musia³o to byæ na pó³nocny-zachód od Krakowa, lotnisko polowe i kr±¿±ce nad nim samoloty polskie. Oczywi¶cie by³y to my¶liwce, które po wykonaniu zadania podchodzi³y do l±dowania (...). Nagle odkry³em przed sob± samotnie lec±cego J u 87. Zosta³ on dla mnie równie nieoczekiwanie zaatakowany przez dwa polskie my¶liwce typu PZL P.24, które ujrza³em lec±ce za nim w tym samym kierunku: jeden po prawej w tyle u góry, jeden po lewej. Moim natychmiastowym odruchem by³o i¶æ na pomoc atakowanemu koledze. Musia³em dodaæ gazu, aby zmniejszyæ odleg³o¶æ i zaj±æ pozycjê do strza³u. Zmierzy³em siê do lec±cego po prawej stronie polskiego my¶liwca. Potem odda³em pierwszy w tej wojnie seriê, bez zaobserwowania rezultatu. Musia³em zaatakowaæ po raz drugi. Do tego musia³em wpierw nabraæ nieco wysoko¶ci (...), moje pociski ginê³y w kabinie pilota, ale ¿adnej reakcji na razie nie zauwa¿y³em. Kiedy zmierza³em siê do trzeciego ostrzelania, atakowana maszyna eksplodowa³a w powietrzu w wielkiej kuli ognia (...). Moje spojrzenie przenios³o siê naturalnie na drugi my¶liwiec nieprzyjacielski, który zestrzelenia pierwszego jeszcze nie zauwa¿y³. (...) Kiedy zaj±³em pozycjê do oddania strza³u, ten zrobi³ elegancki skrêt w lewo do góry, zawróci³ do ty³u i wiêcej go nie widzia³em.
Neubert zestrzeli³ samolot Medweckiego, który poniós³ ¶mieræ. Gny¶, startuj±cy z dowódca na P. 11C '5', który wed³ug domniemania Wac³awa Króla mia³ mieæ numer seryjny 8.67, zdo³a³ desperackim unikiem w lewo wyrwaæ siê z wi±zki nieprzyjacielskich strza³ów i wyprowadziæ przepadaj±cy samolot tu¿ nad ziemiê. Relacja Neuberta, któremu gen. Milch przyzna³ zestrzelenie pierwszego samolotu nieprzyjacielskiego w II wojnie ¶wiatowej, zgadza siê ogólnie z dokumentacjê polska, z tym, ¿e mylnie zidentyfikowa³ P.11C jako P.24 - b³±d nagminnie powtarzany w niemieckich meldunkach wrze¶niowych - i wydawa³o mu siê, ¿e polskie my¶liwce ³adowa³y, a nie startowa³y, jak by³o w rzeczywisto¶ci, przez co drugi P. 11, nie maj±cy jeszcze ani dostatecznej szybko¶ci, ani wysoko¶ci, walki z nim nie by³ w stanie przyj±æ. Z kilku ró¿ni±cych siê od siebie relacji Gnysia, sk³adanych podczas wojny, najpe³niejsza brzmia³a:
Dnia 1 wrze¶nia 1939 r. w godzinach porannych, oko³o godz. siódmej rano, wystartowa³em z l±dowiska Balice ko³o Krakowa razem z dowódc± dyonu, kpt. Medweckim. Do³±czaj±c do d-cy dyonu na wysoko¶ci oko³o 300 metrów, zostali¶my ostrzelani z ty³u przez przelatuj±ce samoloty niemieckie. Silnym skrêtem w lewo uciek³em z wi±zki ognia. Samolot, bêd±c na ma³ej szybko¶ci, zwin±³ siê i wy³apa³em go tu¿ nad sama ziemi±. Po wyci±gniêciu w górê stwierdzi³em, ¿e samolot kpt. Medweckiego ko³ysze siê ze skrzyd³a na skrzyd³o, utrzymuj±c nierówny lot. W pewnej chwili zauwa¿y³em dwa samoloty niemieckie lec±ce z mojej lewej strony, oko³o 1000 metrów ni¿ej. Lecia³y na kierunku Kraków-Olkusz. Zaatakowa³em lec±cy w tyle. W pierwszej chwili zauwa¿y³em, ¿e strzelec do mnie strzela, ale po kilku seriach przesta³ strzelaæ i lewy silnik zacz±³ lekko dymiæ. Wyrwa³em w górê. Samoloty niemieckie zaczêty schodziæ w dó³. Zaatakowa³em powtórnie samolot który, poprzednio przeze mnie atakowany, przechodzi³ na moj± stronê. Strzelec samolotu strzela³. Odda³em kilka d³ugich i dobrych jak mi siê wydawa³o serii i zszed³em mocno w dó³. Znalaz³em siê do¶æ nisko nad ziemi±. Po wyci±gniêciu samolotów nie widzia³em i s±dzi³em, ¿e schowa³y mi siê za wzgórze, pomimo jednak obserwacji przypuszczalnego kierunku lotu, samolotów zobaczyæ nie mog³em. By³o to dla mnie jednak dziwne. Widzia³em co¶ dymi±cego siê na ziemi, ale siê temu nie przygl±da³em i wzi±³em kurs powrotny na lotnisko. Samoloty przeze mnie atakowane by³y dwustatecznikowe i, jak je wtedy okre¶li³em, by³y to Dorniery. W drodze powrotnej odda³em krótk± seriê do przelatuj±cego He 111, na du¿ej ode mnie odleg³o¶ci pod k±tem oko³o 90°, ale z powodu braku amunicji zawróci³em do bazy. Skuteczno¶æ akcji w±tpliwa. W drodze powrotnej zauwa¿y³em pal±cy siê samolot na ziemi kpt. Medweckiego.
fragment: J.B Cynk, Skrzyd³a Nr 141/627
|